Tydzień minął w zaskakująco szybkim tempie, Hermiona szła na peron 9 i 3/4 ze swoim psem i kufrem. Doszła do barierki na peronie i przeszła przez tajne przejście, spojrzawszy na zegar na którym była 10:57, szybko wskoczyła do pociągu szukając swoich przyjaciół. ,,Ale tu tłok.'' - myślała panna Granger. Zaglądała do każdego przedziału, ale przyjaciół nigdzie nie było. Pociąg ruszył. Nagle natknęła się na Lunę, mimo to, że na początku za nią nie przepadała, polubiła dziewczynę więc uśmiechnęła się do niej.
- Cześć Luna, widziałaś może Harry'ego, Rona lub Ginny? - spytała Miona. Luna spojrzała na nią i odpowiedziała.
- Są tam, trzy przedziały dalej. Nie sądzę, że będą chcieli rozmawiać, są bardzo zamyśleni. - powiedziała swoim spokojnym tonem.
- Dzięki. - powiedziała Hermiona i szybko przeszła do przedziału w którym siedzieli jej przyjaciele.
Ron, Harry i Ginny rozmawiali o quidditchu. Nawet nie zauważyli kiedy Hermiona przyszła.
- Beki, przywitaj się z przyjaciółmi. - szepnęła do psa a ten wskoczył na Harry'ego i zaczął lizać go po twarzy i tak po kolei każdego.
- Boże! Co to za pies?! - spytał głośno Harry.
- Hej Miona! - powiedziała Ginny, która najszybciej zauważyła przyjaciółkę.
- No witam, witam. - powiedziała Hermiona i usiadła obok okna. - Beki, chodź tu!
Zawołała psa bo zaczął stawać się nachalny dla Harry'ego.
- A więc to jest ten słodki, malutki
piesek? - zapytał Harry.
- Uroczy nie? - powiedziała Miona drapiąc psa za uchem.
- Wspaniały. - powiedziała Ginny głaszcząc pupila Miony.
- Luna powiedziała, że jesteście bardzo zamyśleni i nie chcecie gadać. - powiedziała Hermiona.
- No bo gdy ona tu była... to nie chcieliśmy z nią gadać. - powiedział Ron.
- Ron! - skarciła go Ginny.
- No przynajmniej my. - powiedział Harry. - Ostatnio nie mam ochoty na gadanie o bzdurach typu ''Gdzie hoduje się nargle?''.
- Ja ją lubię. - powiedziała Ginny.
- Hermiona, masz jednak wszystkie książki do Hogwartu? - spytał Ron.
- O dzięki, że przypominasz... - powiedziała Hermiona. Planowała odebrać Malfoy'owi swoją zgubę. Odwiedziła kilka razy w tygodniu jeszcze Pokątną by upewnić się czy nie zostawiła książki w księgarni albo gdzieś na chodniku. Okazało się, ze kupiła książek czternaście, więc jedynym podejrzanym jest Malfoy.
- Miona! Ziemia do Hermiony! - mówiła Ginny machając jej ręką przed nosem.
- Hmm? - mruknęła tylko.
- Mówimy coś do ciebie a ty nas nie słuchasz. - powiedział Harry.
- Co? O czym mowa?
- Mówiłaś, że na Pokątnej wpadłaś na Malfoy'a nie? - upewniał się Harry.
- No tak.
- Nie zorientowałaś się, że Malfoy mógł ukraść ci tą czternastą książkę. - powiedział Harry. Hermiona udawała zaskoczoną po czym powiedziała.
- No co ty nie powiesz. Wpadłam na to po tym jak Ginny mi powiedziała, że mam trzynaście książek. Ale już mam plan jak mu to odebrać, więc nie musicie się martwić.
- Jesteś pewna? Może pójdziemy z tobą? - spytał Harry. - To nadal jest Malfoy.
- Nie boję się tej tchórzofretki. - powiedziała Hermiona po czym wzięła pierwszą lepszą książkę z kufra - OPCM. I tak minęła dalsza część drogi do Hogwartu. Gdy pociąg dotarł do stacji w Hogsmeade, Hermiona, pies i inni wyszli z pociągu. Od razu skierowali się do powozów ciągnących przez testrale. Weszła do środka powozu z przyjaciółmi i usiedli się. Hermionie nagle się przypomniało coś o czym zapomniała powiedzieć przyjaciołom.
- Ojej! Zapomniałam wam powiedzieć, że jestem Prefektem Naczelnym! - powiedziała wesoło Hermiona.
- To gratuluję. - powiedziała Ginny i uśmiechnęła się przyjaźnie do przyjaciółki.
- Gratulację, panno Granger. - powiedział Harry i Ron naśladując McGonagall.
Gdy wreszcie dotarli do Hogwartu, panna Granger wyszła z powozu jako pierwsza ze swoim psem. Spojrzała na wielki zamek, nie wyglądał jakby był odbudowywany, wyglądał tak samo niezwykle jak wcześniej. ''Jestem w domu'' - pomyślała Miona i uśmiechnęła się. Gdy dotarli do zamku, gdzie po drodze Ginny i Harry kłócili się o coś o quidditch'u, ale Hermiona ich nie słuchała. Szybko wszyscy doszli do środka. Przy wejściu stał nie kto inny jak Draco Malfoy z Pansy Parkinson. Hermiona zacisnęła pięści i przystanęła na chwilę.
- Jesteś pewna żeby iść sama? - zapytała Ginny.
- Tak. - powiedziała Hermiona i podała smycz z psem Harry'emu.
- To powodzenia. - powiedział Harry i trójka poszła do Wielkiej Sali. Hermiona na chwilę się zawahała ale w końcu jest Gryfonką, nie będzie wymiękać! Ruszyła wściekła, pamiętając, że ma w tylnej kieszeni od spodni, różdżkę. Malfoy widząc tylko do kogo Hermiona zmierza uśmiechnął się i szepnął coś Pansy, a ta poszła do Wielkiej Sali.
- No proszę! Granger, spodziewałem się ciebie. - powiedział i od razu wyciągnął książkę zza pleców.
- Oddawaj to Malfoy. - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu, gdy była już blisko blondyna. Draco jednak nie dawał za wygraną, podniósł książkę wyżej i jeszcze szerzej się uśmiechnął.
- To ją sobie weź.
Hermiona stała z skrzyżowanymi rękami na piersi i patrzyła to na książkę to na blondyna. Po chwili zrobiła szybki ruch i już prawie miała książkę w ręce. Niestety, blondyn jest za wysoki i ma za szybki refleks. Ten położył rękę na jej udzie, co zaniepokoiło dziewczynę i odskoczyła.
- Jak śmiesz, ty wredna tchórzofretko. - warknęła Hermiona. - Żarty się skończyły! Teraz pożałujesz...
Już miała wyciągnąć różdżkę gdy zorientowała się, że jej nie ma w kieszeni. Spojrzała na Malfoy'a a ten się zaśmiał.
- Szukasz tego? - spytał, po czym pokazał drugą rękę w której miał różdżkę. JEJ różdżkę.
- Ale jak...
- Wiesz, Granger, jestem za sprytny. - powiedział i uśmiechnął się. - Weź teraz sobie i to.
Hermiona zdezorientowana skoczyła i zaczęła się z nim szarpać, nie miała swojej jedynej broni, więc była bezbronna. Gdy uwiesiła się na nim i zaczęła znowu próbować odebrać swoją własność, ktoś chwycił ją za tył bluzy, ten sam ktoś tak samo potraktował Dracona i zaciągnął do Wielkiej Sali. Okazało się, że to był Filch. ,,Nie, nie, nie...'' - szeptała do siebie Miona.
- Ci dwaj przytulali się do siebie na korytarzu, zamiast iść na ucztę! - warknął Filch do dyrektorki, przez, o mój Boże, całą Wielką Salę, która od razu zaczęła szeptać między sobą. Hermiona poczerwieniała ze złości i odkrzyknęła.
- W-wcale nie!
- Wyjątkowo się muszę zgodzić z Granger. - odpowiedział wkurzony Draco. McGonagall szybko się znalazła przy nich i powiedziała tylko jedno.
- Przyjdźcie do mnie od razu po uczcie. Hasło to Gwardia Dumbledore'a. - oznajmiła. - A ty stary dziadzie, nie wrzeszcz tak na całą salę, nie potrzebnie robisz zamieszanie.
Hermiona wyrwała się Filch'owi i poszła do swojego stołu. McGonagall podeszła jeszcze do dwóch osób i szepnęła im coś na ucho.
- Miona, czy to prawda? - spytał Ron.
- Zgłupiałeś?! - warknęła i usiadła się między Ginny a Harry'm.
- I jak odzyskałaś książkę? - spytał niepewnie Harry.
- Niestety, ten idiota wymyślił kolejny podstęp i ukradł mi różdżkę! - warknęła.
- Ale ty nosisz różdżkę...
- Wiem! I nawet nie przypominaj! - warknęła i zaczęła wściekle dłubać w jajecznicy.
Gdy wreszcie skończyła się uczta, ona, Draco, Ernie Macmillan i Anthony Goldstein poszli do gabinetu dyrektorki. Hermiona czuła się dość nieswojo w ich towarzystwie, lecz gdy doszli do gabinetu, trochę się rozluźniła.
- G-gwardia Dumbledore'a. - powiedziała Hermiona do chimery stróżującej wejścia do gabinetu. Ta natychmiast zrobiła miejsce, więc Hermiona pierwsza szybko weszła po schodach i zapukała.
- Proszę!
Wszyscy weszli do środka.
- Proszę usiąść. - powiedziała McGonagall i wskazała im miejsca gdzie mają usiąść. Wszyscy posłusznie wykonali polecenie.
- Jak wszyscy wiecie jesteście Prefektami Naczelnymi. - powiedziała McGonagall, na co Hermiona tylko się skrzywiła, nie widziało jej się patrolować korytarzy z którymś z tych trzech, zwłaszcza z Malfoy'em. - Macie swój wspólny pokój, oczywiście, dormitoria są oddzielne. - dodała bo Hermiona zrobiła niezbyt wyraźną minę. - Chodźcie a was zaprowadzę do tego pokoju.
Wszyscy, poza Granger, z chęcią ruszyli do nowego dormitorium za dyrektorką. Okazało się, że znajduje się ono na szóstym piętrze za obrazem z wężem, lwem, borsukiem i orłem.
- Hasło to Czekoladowe Żaby. - powiedziała McGonagall. Płótno natychmiast się poruszyło i ukazało miły pokój z biblioteczką, kominkiem i, ku zaskoczeniu Hermiony, barkiem.
- Po prawej stronie znajduję się dormitoria panny Granger i pana Malfoy'a. - tutaj Hermiona chlasnęła się w twarz. - Po lewej zaś pana Macmillan'a i pana Goldstein'a. Są dwie łazienki...
McGonagall przerwała bo nagle ze schodów z prawej strony zaczął zbiegać pies Hermiony.
- Beki! - zawołała psa Hermiona, uklękła i przytuliła się do czworonoga, nagle jednak się opamiętała i wstała. - Przepraszam...
- Nie ma za co. - powiedziała McGonagall - Są dwie łazienki, jedna dla pana Malfoy'a i panny Granger...
- Nie, nie, nie... Pani żartuje? - spytał Malfoy.
- Nie panie Malfoy, nie żartuję. - powiedziała oschle McGonagall. - I jedna dla pana Mcmillan'a i Goldstein'a. Kufry i wszystko są już w waszych dormitoriach, jutro przyślę sowę z planami patrolowania korytarzy. Dobranoc.
McGonagall wyszła, a Hermiona z dumnie uniesioną głową poszła w prawą stronę schodów.
- Granger! - zawołał Malfoy.
- Czego znowu? - spytała już wkurzona do reszty. Musiała się przenieść ze swojego wspaniałego dormitorium do tego idiotycznego i na dodatek dzieliła pokój wspólny z trzema idiotami, a łazienkę, co gorsza, z Malfoy'em.
- Masz. - Malfoy podał jej książkę i różdżkę. Hermiona odebrała to i walnęła go w głowę książką po czym zniknęła z psem za drzwiami
swojego dormitorium.
---
~Potter Head <3